sie 23 2016

wspomnienie drugie


Komentarze: 0

Wspomnienie drugie

Budzi mnie dzwonek telefonu. To ustawiony alarm. Sprawdzam godzinę. Jet 4 rano. Odwracam sie na drugi bok na łóżku, zła na siebie i cały świat. Nie chce mi się wstać. Tymbardziej mi się nie chce, bo dziś muszę iść do pracy po dwutygodniowym urlopie. Zasypiam na chwile. Budzę się, jest 4.20. Już muszę wstać. Sprawdzam w pokoju obok, czy Tosia śpi. Śpi. Idę do kuchni, zapalam papierosa, robię sobie kawę. Myję włosy, suszę, sprawdzam zegarek. Jest 4.50 i już wiem, że jeśli zaraz nie wyjadę to się spóznię. Szybko się ubieram i biegiem lecę do garażu. Odpalam auto, nie dziwi mnie to, że nie działa radio. Jade. Całe 50 km przede mną. Przejeżdżam dość dużo trasy, jak nagle się orientuję, że coś się dzieje z autem. Coś śmierdzi, ale jade dalej. Zaczyna przerywać, obroty zwalniają do maksa i już wiem, że dalej nie pojade. Skręcam na Magdalenów i zatrzymuję się na poboczu. Ogladam auto. Z maski dymi i śmierdzi spalenizną. Nie wróży to nic dobrego, a już na pewno nie wróży to dojazdu do Kalisza. Biorę telefon i dzwonie. Najpierw do Kaśki. Wiem, jest niedziela, 5.30 rano, nie będzie zadowolona. Też bym nie była. Odbiera po trzecim telefonie. Mówię, że zepsuło mi się auto, że stoje przed Kaliszem, że nie dojadę dalej i że potrzebuję pomocy. Jedz otwórz sklep, proszę przez telefon, wynagrodzę ci to. Zgadza się, nie jest to zgoda entuzjastyczna, ale zawsze coś. Zapalam papierosa. Dzwonie do matki. Nie odbiera. Do ojca. Nie odbiera. Dzwonię do siostry. Odbiera. Mówię co i jak. Też nie jest zadowolona, ale obiecuję pomóc. Oddzwania po kilku minutach i mówi, że jedzie ze Zbyszkiem po mnie i moje auto. Ok, myślę i siedzę w aucie, czekając na zbawienie.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz